menu tygodnia

Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć

Buraki - lista zakupów | lunchboxodkuchni.pl

Cześć! Czy macie jakąś pasję? Na pewno macie. Ja też mam, nawet kilka. Jedna jest jednak moją największą miłością. Nie jest to wbrew pozorom gotowanie, ale taniec.

Jako mała dziewczynka chodziłam do ogniska baletowego, później do początkujących grup szkoły tańca. W wyniku różnych perturbacji musiałam niestety zakończyć swoją przygodę zanim rozpoczęła się na dobre. Pamiętam, że był to dla mnie wtedy ogromny cios. Zwłaszcza, że zaczynało mi iść całkiem dobrze. Tutaj małe doprecyzowanie. Początek lat ’90 nie miał zbyt wiele wspólnego z New Age’em ani siedmiolatkami uprawiającymi popping. Wyobraźcie sobie raczej kolorowe spódnice w groszki i podskoki przypominające bardziej aerobik, w zaawansowanej formie może cha-cha w czerwonych lakierkach. W tamtych czasach to jednak był nieziemski fun. Przede wszystkim był to sposób na odkrywanie i realizowanie swoich talentów. Dla mnie również. W końcu znalazłam rzecz, w której byłam dobra, a która jednocześnie sprawiała mi radość.

Na całe szczęście nie zapomniałam o tym ani na chwilę. Już jako zupełnie dorosła osoba odkryłam salsę. Nie będę się tutaj zagłębiać w jej rodzaje i pochodne, genezę, przyczyny i skutki. Każdy z nas mniej więcej wie, co to latynoski duch. Bardzo wielu nas „białasów” to pociąga, bo wewnętrznie tęsknimy za radością, słońcem, kobiecymi ruchami bioder i machismo podejściem do życia. A gdy już nauczymy się tą miłość do życia wyrażać ekspresją świadomego tańca nie wyglądając przy tym jak chorzy na pląsawicę, to wygraliśmy życie. Ostatnia impreza salsowa w tym roku, gdzie spotkałam mnóstwo starych dobrych znajomych z tego środowiska i bawiliśmy się jak szaleni, mimo iż na drugi dzień każdy wstawał do pracy, uświadomiła mi, jak wiele to dla mnie znaczy Nie chodzi o to, że jesteśmy mistrzami salsy. A o to, że każdy z nas miewał większe lub mniejsze przerwy, chwile zwątpienia, a jednak cały czas wracamy. Pracujemy nad ruchem, techniką i feelingiem od lat. Jednocześnie pomimo całej świadomości swojej niedoskonałości, ta pasja sprawia nam tyle radości i tak skutecznie pozwala się uwolnić od złych emocji, że po prostu nie wyobrażamy sobie bez niej życia.

Mam nadzieję, że z czasem podobnie będzie z tym blogiem i gotowaniem. Jest to kolejna z pasji, którą bardzo chciałabym rozwijać, ponieważ daje mi wiele radości. Wiem, że niedoskonałości jest jeszcze wiele, ale kolejny tydzień siadam do planowania i uczenia się nowych rzeczy. Pamiętajcie, nigdy nie jest za późno, żeby zacząć!

W tym tygodniu wzięło mnie na wariacje na temat buraka. Czerwone krwinki się przydają w zimie. Nie będą to jednak przepisy na barszcz z uszkami. Pójdziemy bardziej w ukraińskie barszcze i buraczkowe gulasze z indykiem. Poniżej lista zakupów na przyszły tydzień. Uwijajcie się z nimi, bo już nie mogę się doczekać wspólnego gotowania!

Cotygodniowa lista zakupów na LunchBoxy dla 2 osób

  • płatki owsiane górskie
  • suszona żurawina
  • orzechy włoskie
  • miód
  • 2 serki homogenizowane naturalne
  • galaretka w proszku (w kolorze czerwonym)
  • owoc granatu
  • 2 cebule
  • 2 duże buraki
  • 2 średniej wielkości buraki
  • 1 mała marchewka
  • 2 średnie ziemniaki
  • puszka czerwonej fasoli
  • pęczek koperku
  • śmietana 18%
  • 2 banany
  • masło orzechowe
  • 2 małe jogurty naturalnie
  • 1 duży owoc kaki
  • wiórki kokosowe
  • 400 g indyka
  • wino czerwone wytrawne
  • kasza jęczmienna wiejska

Pędźcie na zakupy!

Podobne wpisy

Brak komentarzy

Zostaw komentarz