Cześć! W dzisiejszym lunchboxie: Misa morelowo-bananowa oraz Muffiny z pomidorami, czarnymi oliwkami i serem feta.
W końcu można poczuć, jak smakuje prawdziwy pomidor. Pełnia lata. Malinówki. Najlepiej ciepłe, jeszcze chwilę temu wygrzewające się na słonecznym parapecie. Teraz mają w sobie idealną równowagę kwaskowatości i słodyczy. Zarówno zwykła kanapka jak i sałatka z takim dodatkiem, to małe święto. A co dopiero muffiny! A jak malinówki, to maliny. A skoro już jesteśmy przy „M”, to morele. Po prostu słońce schowane w pudełkach i zabrane ze sobą do pracy.
W dzisiejszym słonecznym menu:
Muffiny z pomidorami, czarnymi oliwkami i serem feta
Misa morelowo-bananowa
Misa mocy. Sezonowych owoców jest teraz tak dużo, że nie mogłam się zdecydować, których chcę użyć w tym tygodniu. Postanowiłam więc użyć wszystkich, na które miałam ochotę.
Oczywiście bananów nie zaliczam do sezonowej układanki. Chciałam jednak dopełnić morele czymś nie nabiałowym, więc padło na banany. Były w domu już przez jakiś czas, dlatego mocno dojrzały. Morele też były już miękkie. Dlatego cała ta owocowa pulpa była dość słodka i nie miałam jej zupełnie potrzeby dosładzać.
Mniej przyjemnym efektem dodania banana jest oczywiście szybka zmiana koloru pulpy. Zapewne gdyby dodać jogurtu, całość byłaby pastelowo pomarańczowa. Pewnie jeszcze wypróbujemy ten sposób, tymczasem jest jak jest. Zmiana koloru nie umniejsza w żaden sposób smakowi. Jestem pewna, że wystarczyłoby tę pulpę włożyć do zamrażalnika i mielibyśmy pyszne, w 100% naturalne, lody. To też na pewno kiedyś jeszcze dla Was wypróbuję.
Muszę jeszcze powiedzieć o tych prażonych płatkach i orzechach. To takie niby nic, które całkowicie zmienia postać rzeczy. Pięć minut na rozgrzanej patelni, które zupełnie inaczej ukierunkowuje smak. Prażenie wydobywa dla mnie najlepszą część z ziaren, orzechów czy płatków. Naturalnie, gdy już są w takiej formie, nie używam ich do owsiankowej papki na ciepło, a raczej jako chrupiącej posypki, dodatku. Tak jak tutaj.
Oczywiście dodatkami można się bawić w nieskończoność. Dziś wybrałam jagody i maliny, bo dobrze zagrały swoją kwaskowatością ze słodką morelowo-bananowo masą. Wierzę jednak, że do tego duetu można by dobrać jeszcze kilka równie interesujących kombinacji.
Muffiny z pomidorami, czarnymi oliwkami i serem feta
Nie tak często gotuję wprost z podanych przepisów, ale od czasu do czasu coś do mnie przemówi. Tak było właśnie tym razem. W jednym z moich ulubionych magazynów natknęłam się na ciekawy pomysł na pomidory. Minimalnie zmieniłam skład. Zmniejszyłam ilość cukru, a olej słonecznikowy zastąpiłam oliwą.
Muszę przyznać, że efekt przerósł moje oczekiwania. Bałam się, że muffiny nie wyrosną lub, że ciasto będzie mało smaczne. Tymczasem wszystko obyło się bez przeszkód, a smak mnie bardzo pozytywnie zaskoczył.
Konstrukcja babeczki jest taka, że na dole mamy pulchne ciasto, a na górze dodatki. To wszystko świetnie ze sobą współgra, bo ciasto jest słodkawo-ziołowe, natomiast dodatki – kwaśno-słone. Tak jak pisałam w samym przepisie, już sobie je wyobrażam jako przerywnik między kiełbaską z grilla a sałatką.
Najlepsze w takich wypiekach jest to, że na drugi dzień można je zjeść zarówno na ciepło jak i na zimno. Podgrzane odzyskują drugą młodość. Zjedzone na zimno natomiast nie powodują, że po lunchu jesteśmy bardziej zmęczeni niż przed nim. Tym razem nie robiłam do nich nic dodatkowego, ale wyobrażam sobie obok na przykład rukolę z pomidorkami i oliwą lub zwykłą sałatę z winegretem. Spróbujcie sami, co Wam bardziej będzie pasować. Smacznego!
1 Komentarz
Pink berry lou
2017-08-07 at 17:25Babeczki pizzerinkowe, od dawna znamy 😉 U nas zbyt wiele, na zimno, nie zostaje, bo domownicy rzucają się na ciepły jeszcze wypiek. Ale to fakt, ze babeczki są wdzięcznym wypiekiem. Mogą stać i kilka dni.